piątek 11 lip 2014, 10:46
Dla Euro jest to w zasadzie teraz obojętne. Tzn. jedyny moment gdy Euro było w jakiś sposób zagrożone to okres 2010-połowa 2012 gdy istniało ryzyko, że któreś z państw "ulży sobie" wychodząc z Euro i dewaluując swój nadmierny dług w nowej walucie na czym nie tylko straciliby wszyscy wierzyciele (z ECB włącznie, nie tak jak to było w przypadku bankructwa Grecji), ale jeszcze otworzyłoby furtkę innym którzy radośnie by z tego skorzystali co uruchomiłoby cały łańcuch konsekwencji który zagroziłby fundamentom całej Europy, a szczególnie Niemiec.
Draghi to zatrzymał, a w międzyczasie zostały wypracowane rozmaite mechanizmy kontrolne, obronne i ratunkowe. W tym to sławne OMT które jak do tej pory jest majstersztykiem: "jak będziesz miał kłopoty to kupimy twój dług ale żebyśmy to zrobili musisz pójść na odwyk. Zgadzasz się"?
Nie ma chętnych na taką kurację, każdy woli sam u siebie posprzątać niż pójść na coś takiego :)
Tak czy inaczej, od tego czasu inwestorzy są pewni, że nikt im z kasą nie ucieknie, a jak który kraj będzie miał naprawdę poważne kłopoty to ECB im to pokryje. Żyć, nie umierać, nie?
Dla Euro liczy się teraz to ile można zarobić w EZ w stosunku do innych miejsc na świecie. Przy czym liczy się nie tylko zwrot z inwestycji ale i wielkość. Bo co np. z tego, że są kraje gdzie można liczyć na kilkanaście procent jak ich rynek jest za mały, żeby wszyscy się zmieścili i na dodatek ta ograniczona płynność powoduje dużą zmienność?
Izrael, Gaza, a szerzej Bliski Wschód: a kiedy tam było spokojnie? Świat już dawno do tego przywykł.
Co najwyżej ktoś zarobi parę ekstra groszy gdy gdzieś ktoś znów zacznie strzelać.
Nie wiem czy nie zaczynam Was tym wszystkim zanudzać. Zazwyczaj takie rzeczy są w pogaduchach...
Od dwa, przez pięć do dziewięć...