Prawdę mówiąc dlatego kiedyś dałem sobie spokój z AT bo miałem już dosyć pułapek statystyki.
Wygląda na to, że po latach znów w taką wpadłem
Wrócę więc do starych, dobrych fusów i całego tego mumbo jumbo pt. nieco fundamentów, nieco plotek i trochę krytycznego podejścia do wszystkiego i wychodzi mi, że Edek nie skończył jeszcze swojej podróży na północ.
Trudno mi powiedzieć, czy nie będzie teraz jakieś korekty (w zasadzie wypadałoby, nie?) ale nawet jeżeli będzie spadał to znajdzie dużo chętnych do kupowania już od 1.11 (może co prawda polecieć i niżej ale nie na długo).
Powód? Taki sam jak pisałem poprzednio: brak powodów. Brak powodów sprzedawania euro i kupowania dolara.
Owszem były takie ale zostały już w pełni zdyskontowane.
Za to mamy wiosnę w EZ i osłabienie w USA. Zamiast odwrotnie.
Mamy też QE w wydaniu ECB co jest wskazywane jako "logiczny" powód sprzedawania euro. Ci sami którzy to teraz mówią kupowali dolara gdy Fed robił QE i jakoś im to nie przeszkadzało...
I jakoś wszyscy szybko zapomnieli, że dolar leciał w dół w oczekiwaniu na kolejne QE, a jak już było uruchomione szybko odbijał.
Aha, jest jeszcze Grexit. Czytałem dzisiaj, że ci którzy dorwali się do władzy obiecując gruszki na wierzbie właśnie przepraszają się z prywatyzacją którą na wyborczych sztandarach pokazywali jako źródło wszelkiego zła
Jak już wcześniej pisałem nie sądzę aby Grecja miała wywołać jakieś zamieszanie.
Co ciekawe, czytałem dzisiaj, że ew wywalenie Grecji (bo nie wyjście na życzenie) byłoby odebrane jako coś wzmacniającego EZ (i euro).
Coś jak z tą przysłowiową babą z wozu nie umniejszając bynajmniej płci pięknej.
Tak więc mało jest faktycznych argumentów sprzedawania euro podczas gdy argumenty stojące za dolarem coraz bardziej się sypią.
Przynajmniej przez najbliższe kilka tygodni. Dokładniej do następnego posiedzenia Fed z konferencją (już nie pamiętam kiedy to ma być - czerwiec?)
Od dwa, przez pięć do dziewięć...