alx pisze:Dzięki.
Uff... jest tego trochę. To jest jeden z dwóch mocnych tygodni w miesiącu: pierwszy to tydzień banków centralnych, drugi to właśnie ten "produkcyjny". Co prawda nie są to wydarzenia które mają zdecydowany wpływ na trendy ale biorąc pod uwagę globalną dychotomię PMI są w stanie zrobić krótkoterminową zmienność. Wystarczająco dużą żeby wytrzepać przelewarowane stopy.
Ciekawe co napisałeś o PKB w USA - pod koniec roku rzadko bywają niespodzianki (większość cukru jest już w tym cukrze
), a napisałeś o możliwych korektach.
O ile pamiętam niedawno została skorygowana cała historia żeby włączyć M&A i otrzymać piękne wyniki. Teraz też coś kombinują?
No takie dane mogą pchnąć lub zgasić to, co się rozwija. Wydźwięk jest mocno propagandowy, np. takie PMI czy inne nakiety, bo to są wskaźniki miękkie, które mówią, że może coś będzie. Ale wszyscy właśnie dyskontują to morze - szerokie i głębokie
Więc kiedy przychodzi final PKB, to to już jest dawno trzy razy zdyskontowane i w ogóle rynek kręci się wokół czego innego, ale nowi zastanawiają się, czemu dwie gwiazdki tylko w kalendarzu i nic się nie dzieje po publikacji. Jednak w fundamentach trzeba być szalenie elastycznym i czuć co i pod co robi rynek. Te odczyty Final to znaczy, że były już dwa wcześniej odnośnie tego samego wskaźnika. One są poprawiane jeśli były rewizje składowych, albo czegoś nie doliczyli na moment wcześniejszych publikacji. Ogólnie więc słowo "rewizja" się pojawia, ale ono jest raczej w odniesieniu do faktu, że odczyt "final" zmienia odczyt "advanced". Druga sprawa, to pojawiają się dwie liczby - 2,7% to forecast Reutersa, jednak nie zawsze są to świeże forecasty i już się 2,9% gdzieś tam przewinęło. Ogólnie odczyt ten, jak i każdy inny zapewne, będzie pod tapero-świra tłumaczony. Jak będzie dużo, to już wszyscy walną z grubej rury w dolca. Jak będzie mało, to będzie znów rozczarowanie. W tym względzie Fed i te całe forward guidance to jest porażka na całej linii. Wskazówki wyprzedzające miały być wskazówkami, miały prowadzić i przygotowywać rynek, a to co zrobił Fed, to zasiał wiatr i wyszła burza. Co za pomysł mówić, że wszystko zależy od danych! Przecież dane są jakie są i nikt nie ma na nie wpływu. Zresztą, domyślnie Fed bierze pod uwagę inflację i bezrobocie. Ale teraz zaczęła się paranoja, bo przecież wszystkie dane jakoś na siebie wpływają... Fed wprowadził tylko niepewność i zamieszanie. To chyba nie w ten sposób miało działać... Z kiwi będą jaja. Japonia ma święta i będzie bardzo płytko... A jak Singapur i Szanghaj?
A tak w ogóle, to rozbraja mnie jeszcze inna sprawa. Można powiedzieć o QE, że Fed leje benzynę do kosiarki i dziwi się, że auto odpalić nie chce i że niby widmo deflacji... Skoro US grozi deflacja, to znaczy, że gospodarka się nie podnosi. Wolne moce produkcyjne utrzymują się na zbliżonym poziomie od połowy 2011 roku - a te teoretycznie rosną pierwsze przy wzmożonym popycie, potem dopiero inflacja. Więc skoro niewykorzystana produktywność stoi w miejscu, inflacja stoi na niskim poziomie, to co oznacza PKB 2,9% nawet??? Nic, gospodarka stoi w miejscu. Zadowolenie może budzić ładna cyfra u pana Obamy czy innego Paulsena, ale nie u Smith'a. Bo Smith nie zarabia dobrze, nie czuje się bezpieczny finansowo, boi się o pracę i przyszłość i mało konsumuje. Dobrym znakiem są ankiety konsumenckie i dane z rynku mieszkaniowego - choć te ostatnio zgrzytały... Byle teraz dociągnąć do świąt i może jakoś to będzie...