rozpoczynamy kolejny gorący tydzień w tym roku.
Na dodatek skróconego o jeden dzień - 11 listopada to święto we wszystkich chyba krajach walczących w Pierwszej Wojnie Światowej.
Nie patrzę nawet w kalendarz ekonomiczny bo wszystko blednie przy wyborach w USA.
Teraz mamy inny kalendarz: przed wyborami i po wyborach.
Ostatni i główny dzień wyborów rozpoczyna się we wtorek po południu, w środę po południu być może poznamy wyniki.
I choć teoretycznie tylko jedna osoba może wygrać to praktycznie wcale to może nie być takie oczywiste jeżeli wyniki będą do siebie zbliżone na co się w tej chwili zanosi. Takie rzeczy już się zdarzały i rozpoczęłaby się wtedy wielotygodniowa przepychanka…
Więcej:Te wybory już trwają. Do 1 listopada ponad 20 mln Amerykanów skorzystało z opcji wczesnego głosowania. Robili to korespondencyjnie lub w specjalnych punktach wyborczych. I pojawiło się już też wiele doniesień o nieprawidłowościach przy głosowaniu.
(…)
Z nieoficjalnych informacji wynika, że sztaby Trumpa i Hillary już przygotowują swoje armie prawników na wypadek, gdyby wybory prezydenckie miały zostać zakwestionowane. Nerwowa kampania wyborcza może więc jeszcze trwać po wyborach i straszyć rynki.
http://www.rp.pl/Gospodarka/311069967-U ... azony.html
Najlepiej by było aby zdecydowanie wygrała Clinton albo Trump tak, żeby od razu uciąć spekulacje.
Rynki przywitałyby tę pierwszą owacjami na stojąco, w drugim przypadku wpadłyby w panikę.
W obu przypadkach nie na długo choć można się kłócić, że dolar i akcje mają co odrabiać po ponad tygodniowych spadkach.
W dłuższym terminie ani jedna ani druga kandydatura nie jest ani wybawieniem ani tragedią więc jest szansa, że rynki w miarę szybko przejdą do porządku dziennego. Mimo analogii do Bexit to nie jest to nie ten sam kaliber.
Teoretycznie rzecz biorąc w poniedziałek i wtorek rynki mogą kontynuować to co widzieliśmy w piątek: małą aktywność i stopniowe pozbywanie się dolara i ryzykownych papierów. Na czym będą korzystać jen, euro i frank.
A co będzie się dziać od środy to można już tylko się zakładać.
Ew. może wróżka albo Kryształowa Kula byłyby tu pomocne.
Dodatkowo niektórzy brokerzy zamierzają wprowadzić rozmaite ograniczenia w handlu. Nie tylko podwyższając margin. Również wprowadzając ograniczenia SL/TP czy w ogóle wprowadzając "freeze time" i to z zastzeżeniem, że w dowolnym momencie jak uznają za stosowne.
Jak dla mnie jest to mało komfortowa sytuacja więc postanowiłem dać sobie spokój w tym tygodniu i poczekać aż się wyjaśni.
Może minie mnie kilkaset szybkich pips jak to było z Brexitem ale za to ominie mnie również okazja do spektakularnej wtopy gdybym nie miał szczęścia znaleźć się po właściwej stronie lufy karabinu.
Można np. mieć rację co do takiego zakładu (bo trudno nazwać to inaczej), a i tak polec na jakimiś krótkotrwałym zawirowaniu które zmiecie pozycję zanim dojedzie do TP.
Za dużo niewiadomych przy zbyt dużej możliwej zmienności.
Na koniec: w USA zegarki już chodzą jak trzeba,