dzisiaj nieco długo bo sporo się wydarzyło i będzie się jeszcze trochę dziać.
Zaczynamy od polityki która znów zaczęła grać na rynkach:
UK:
W zeszłym tygodniu Boris Johnson podstawił premier May nogę wyskakując przed szereg ze swoją znacznie ostrzejszą wersją Brexit. Na dodatek przed zjazdem partii na którym miała ona przedstawić swoje plany i wzmocnić nadszarpniętą wyborami pozycję.
Niewybrednie sugerował on też, że wkrótce może ona nie być premierem. Na co ona, że on może nie być ministrem spraw zagranicznych…
A potem na zjeździe May miała przemowę którą od strony wizerunkowej okrzyknięto katastrofą: zaczęło się od wbicia jej szpilki żartem z publicznym wręczeniem jej formularza wypowiedzenia pacy (podpisanego przez Johnsona), potem miała duże trudności z gardłem, a na końcu zaczęły nawet odpadać literki ze sloganu na jej mównicy… wszystko w blasku reflektorów, w centrum kadru kamery.
Następnego zaś ranka gruchnęła wieść, że 30 członków parlamentu szykuje jej odwołanie co media podchwyciły jako zapowiedź przejęcia rządu przez Johnsona (który jest odbierany jest jako jeszcze gorsze zło niż May). I choć tych rebeliantów jest zbyt mało to dopełniło to obrazu totalnej rozsypki.
W piątek wieczorem bukmacherzy dawali 50:50 czy May dotrzyma do końca miesiąca…
I to tuż przed kolejną rundą negocjacji z EU co przełożyło się na ponure wizje wyjścia bez umowy co byłoby najtwardszą możliwą wersją Brexit równoznaczną z katastrofą.
I to wszystko trafiło znienacka w środku skądinąd spokojnie zapowiadający się dla funta tygodnia, w którym na dodatek po raz pierwszy od wielu, wielu lat duzi spekulanci na CME mieli otwarte długie i to niemałe pozycje.
W efekcie funt zaliczył jeden z najgorszych tygodni w przeciągu ostatniego roku kasując resztki rajdu pod podwyżkę stóp.
Po całym tym zamieszaniu zaczęły się apele o jedność, w sobotę po południu nawet Johnson zdecydowanie poparł May (co tylko pozornie wydaje się sprzeczne z jego wcześniejszą jej krytyką) ale daleko jest od jakiegokolwiek uspokojenia - weekendowe gazety nadal spekulują nad odwołaniem May, a ona z kolei zasugerowała wywalenie Johnsona i innych "nieposłusznych" z rządu…
Tak więc jedyne co teraz można powiedzieć to że jest spore ryzyko, że jeżeli niepokój będzie się utrzymywał funt będzie dalej staczał się w dół jaki i… że jest spore ryzyko, że mocno odbije jeżeli wydarzy się coś co by wyraźnie wzmocniło pozycję May.
USA - Korea.
Znów mamy przepychankę: Kim szykuje kolejny test, być może 10 października (ma do świętowania jakąś rocznice), chodzą ploty, że tym razem rakieta dalekiego zasięgu która mogłaby dolecieć do USA.
Zaczęło się już w piątek po południu co wywołało risk off po chwilowym risk on po raporcie o zarobkach.
Trump zaś w weekend zaćwierkał, że 25 lat negocjacji z N.K. było tylko stratą czasu sugerując, że jest tylko jedna realna opcja. Co oczywiście zostało odczytanie jako groźba wojny.
I prawdopodobnie Kim i jego propaganda nie odpuszczą okazji - można się spodziewać kolejnej fali risk off na otwarciu i może w trakcie sesji azjatyckiej.
Niewykluczone, że i później w oczekiwaniu na fajerwerki Kima.
Inaczej mówiąc jen, frank, złoto w górę, euro być może (zob. niżej).
EU - Hiszpania, a właściwie Katalonia.
W poniedziałek- wtorek parlament kataloński może będzie głosować nad deklaracją niepodległości czemu mocno sprzeciwia się rząd w Madrycie.
Sytuacja jest i napięta i niejasna: o ile Madryt twardo odmawia jakichkolwiek negocjacji i grozi przejęciem władzy, o tyle rządząca zaś w Katalonii populistyczna koalicja lewicowo-anarchistyczna jest chyba zagubiona i podzielona efektami awantury jaką sama wywołała.
Nieco przytomniejsi zorientowali się już, że mogą sobie zrobić poważne kuku - biznes który jest siłą Katalonii zaczyna poważnie myśleć nad wyprowadzką, EU grozi, że samodzielna Katalonia nie będzie członkiem EU , nie może używać euro, zostałaby odcięta od rynków finansowych, w tym źródła finansowania długu jednocześnie mając długi do spłacania co wywaliłoby ich w polityczną i gospodarczą próżnię, a w efekcie pogrążyło w kryzysie na dziesięciolecia jak Argentynę.
Banki już zaczęły przenosić siedziby poza Katalonię żeby nie wypaść z krwiobiegu ECB…
Do tego w weekend w Barcelonie Katalończycy sprzeciwiający się secesji zorganizowali duży protest co może dodatkowo ostudzić zapędy niektórych separatystów.
Tyle, że oprócz tych w miarę rozsądnych są tam całkiem liczne gorące głowy które nie chcą zważać na żadne argumenty, zwłaszcza te ekonomiczne (bo mając niemalże maoistowskie pomysły nie ma co sobie ekonomią głowy zawracać, nie?
![oczko :wink:](./images/smilies/2.gif)
Jedyna opcja wyjścia z twarzą to negocjacje z Madrytem, a ten ich odmawia...
Tak więc o ile jasne jest stanowisko Madrytu to nie jest jasne jak to się potoczy z ich strony.
Racjonalnie rzecz biorąc secesja nie ma sensu.
I realnie mało jest prawdopodobna nawet gdyby ich parlament tak ogłosił.
Za to prawdopodobna jest kolejna pacyfikacja która jeszcze bardziej zantagonizowałoby społeczeństwo, niektórzy oficjele EU zaczęli nawet mówić o wojnie domowej (co chyba jest przesadą).
Rynki na razie wydają się być przekonane, że tak czy inaczej wszystko skończy się dobrze i odrobiły wcześniejszą wyprzedaż, zwłaszcza hiszpańskich banków ale wystarczy jakaś nieoczekiwana zmiana na gorsze (nawet jeżeli pozornie gorsze) żeby to się szybko zmieniło.
Tyle ze strony polityki.
Teraz bliżej samych rynków, zaczynam od dolara i euro:
Piątkowy słaby NFP wylądował w koszu jako niemiarodajny, za to pozytywnie odebrany został wzrost zarobków i wypowiedzi szefów Fed. Jak również wcześniejsze raporty ekonomiczne sugerujące pewne przyspieszenie gospodarki USA.
W efekcie oczekiwania na podwyżkę stóp zamieniły się niemalże w pewność.
Początkowo dolar poszedł ładnie w górę i być może rajd trwałby dłużej ale niedługo później nogę postawiły mu wiadomości o Kimowych przygotowaniach do testu.
Tym niemniej podobno szanse na podwyżkę w grudniu są oceniane na 80% i tyle też tej podwyżki jest już wliczone w cenę dolara.
Co wbrew pozorom rodzi problem: za mało zostało aby jechać w górę na samej tylko podwyżce. Potrzeba czegoś więcej.
Przymiarka Trumpa do reformy podatkowej na razie nie napotka większych problemów jak poprzednie nieprzemyślane pomysły i ale do konkretów jeszcze daleko - w tej chwili za mało na porządny trend.
Dolar na razie zatrzymał wielomiesięczny trend spadkowy, odbił i być może uklepał dołek na wszystkich pozytywach jakie udało się do tej pory zebrać jak i niepowodzeniach sąsiadów przez mianownik.
Marc Chandler pisze, że indeks dolara osiągnął już cel jego dołkowego rgr-a.
Ale wyżej potrzeba czegoś czego na razie nie widać czyli znów stoimy na rozdrożu z odwiecznym pytaniem: co dalej?
W tym tygodniu mamy FOMC Minutes, Retail Sales i CPI które mogą go nieco wzmocnić choć dwa ostatnie też będą obciążone huraganowymi zawirowaniami (zwiększona sprzedaż podstawowych produktów, samochodów, wyższe ceny zwłaszcza benzyny itp) przez co niekoniecznie będą miały odpowiednią siłę.
Może spadki na innych walutach, szczególnie euro i jena popchnęły by go wyżek?
Tyle że na jenie szykuje się przy najmniej na razie w górę, a euro może też nie być takie chętne do spadków.
Euro na razie odbija od wielokrotnie testowanego wsparcia czemu sprzyjało odbicie po wcześniejszych katalońskich strachach.
(Mój indeks euro pokazuje, że tak naprawdę idzie ono lekko w górę od paru ładnych dni czego nie widać było na Edku tylko dlatego, że dolar był silniejszy).
Jeżeli nic się nie pogorszy i/lub dolar zrobi pauzę to może Edek zrobił już dołek w okolicach 1.17.
Teraz funt:
W tym tygodniu mamy serię ważnych raportów z UK które pozytywnie raczej nie zaskoczą.
Co w połączeniu z zamieszaniem politycznym nie wróży funtowi nic dobrego, zwłaszcza do euro.
Zarówno kabel jak i EURGBP dotarły w zeszły piątek do istotnych poziomów technicznych, na kablu nawet nastąpiło przełamanie wsparcia co technicznie wygląda blado (w czym mocno pomógł mu zeszłotygodniowy rajd dolara).
Ale gdyby May uspokoiła swoje podwórko dałoby to może funtowi wsparcia które w połączeniu z a) oczekiwaną podwyżką stóp, b) oczekiwanymi słabszymi danymi ekonomicznymi skutkowałoby jakąś konsolą z tendencją w górę.
Natomiast gdyby wywaliła Johnsona albo chociaż tylko wyraźnie to zapowiedziała, funt mógłby nieźle odbić w rajdzie ulgi.
Pozostałe waluty:
zapraszam wszystkich do podzielenia się swoimi poglądami, nawet jeżeli to tylko mgliste wrażenia - rynki najczęściej handlują właśnie wrażeniami i niekoniecznie racjonalnymi oczekiwaniami
![radosc :joy:](./images/smilies/3a.gif)
I na koniec choć tak naprawdę jest to niemalże początek: w poniedziałek jest wolne w USA i Kanadzie.
Co skraca poniedziałkową akcję do dwóch sesji, za to gdyby Kim zdecydował się na pokazówkę w swój wtorek rano trafiłoby to na jeszcze bardziej pusty rynek niż zazwyczaj.
Co wbrew pozorom nie musiałoby wtedy spowodować mocnych spadków, za to miałoby odroczony efekt na otwarciach kolejnych sesji.
Dla niewtajemniczonych: Kim uwielbia "zapach napalmu o poranku" czyli o 6 rano jego czasu.
O której to dla nas jest to jest dla Was pracą domową, dla podpowiedzi powiem tylko, że przesunął swoją strefę czasową o pół godziny żeby "zmylić wrogów"
![oczko :wink:](./images/smilies/2.gif)
A jak będzie to zobaczymy.
Parę przydatnych linków:
https://www.fxstreet.com/news/mayday-ma ... 1710061609
http://www.poundsterlingforecast.com/20 ... to-fall-2/
http://technical-analysis.forexlive.com ... k-20171008
http://www.marctomarket.com/2017/10/if- ... -rate.html
http://www.marctomarket.com/2017/10/for ... ement.html